Białe, które nie jest białe, czarne, które nie jest czarne

Zawsze, kiedy wychodzę z domu z jednym dzieckiem, mam dziwne wyrzuty sumienia. Że to drugie poczuje się pominięte, odrzucone i niechciane, że to źle wpłynie na relację rodzeństwa i że z pewnością w jakiś sposób odbije się to na psychice jednego i/lub drugiego. Oczywiście te wyrzuty sumienia są bez sensu i w teorii mam to opanowane. W praktyce jest tak, że je miewam i trudno mi wyłączyć te myśli (chociaż oczywiście chciałabym bardzo). 

Tym razem jechałam na spotkanie powiedzmy biznesowe i zabrałam młodszą ze sobą. Starszak został z ukochaną babcią i bardzo rozbudowanym planem zajęć. Już siedząc w aucie wyrzuty sumienia zaskrobały do mojego serduszka, więc uwinęłam się szybko. Wracałam pełna nadziei, że nie zepsułam starszego dziecka i radości, że za moment będziemy razem.

Weszłam rozanielona do domu, przywitaliśmy się i zaczęliśmy szykować obiad. Widzę po minie starszaka, że coś nie gra ale pomyślałam, że to pewnie głód. Po chwili słyszę “Nie będę jadł tych głupich gołąbków, jadłem je wczoraj i dzisiaj ich nie lubię”. Złość, gniew, rozgoryczenie plus trzaśnięcie drzwiami od lodówki. Patrzyłam na to wszystko z lekkim niedowierzaniem. Trzy głębokie wdechy (obowiązkowa technika relaksacyjna każdego rodzica). Przyklęknęłam i pytam: “Czy zrobiłam coś złego, co tak bardzo Cię rozgniewało?”. Cisza, usta wygięte w podkówkę, łzy w oczach. Po dłuższej chwili: “No nieeee, nie chciałem tak brzydko powiedzieć. Po prostu przyjechałaś tak szybko, że nie zdążyłem się we wszystko pobawić z babcią. I w sumie to mogę zjeść te gołąbki.”

Także wyszło na to, że ani gołąbki nie zawiniły, ani ja, ani dziecko, tylko jak zwykle te moje nieszczęsne wyrzuty sumienia… Choć na pierwszy rzut oka wyglądało to zupełnie inaczej.

Share

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *