Oboje z mężem prowadzimy własne firmy. Jednak gdybym poprosiła go, żeby napisał, jak wygląda jego dzień z życia przedsiębiorcy to wyglądałby on zupełnie inaczej niż mój.
Najlepiej zobrazuje to sytuacja z dzisiejszego poranka.
Godzina 9:15, zaczynam biegać nerwowo po domu i pokrzykuję: “Muszę zaraz wychodzić, muszę zaraz wychodzić”.
Piotr wygląda z gabinetu i pyta: “Wychodzisz już?”.
Odpowiadam: “Tak, tak, zaraz wychodzę”
Dzwoni mój telefon. Odbieram. Znajoma pyta o fakturę. Rozłączamy się, dzwonię do księgowych ustalić co i jak. Po chwili oddzwaniam do znajomej, przekazuję czego się dowiedziałam. Pytam ją, dokąd leci, bo słyszę, że jest zdyszana. Dowiaduję się, gdzie idzie. Opowiadam jej historię z mojego życia. W słuchawce słyszę trąbienie samochodu. Śmiejemy się, że jak wpadnie pod samochód i zginie na miejscu to sprawa tej faktury będzie już nieistotna. Mówię do niej, że jeśli tak się stanie to będę ostatnią osobą, z którą rozmawiała i na pewno będzie do mnie policja dzwonić po wyjaśnienia. Śmiejemy się jeszcze przez chwilę, życzymy sobie miłego dnia i kończymy rozmowę. Minęło 20 minut.
Wybiegam na korytarz. Piotr wyraźnie ubawiony stwierdza: “Ja zamknąłbym tę rozmowę w jednym zdaniu – sprawa faktury jest załatwiona – ach Ty i ten Twój biznes oparty na relacjach”.
Zgadnijcie, w jakiej branży pracuje mój mąż?
BUDOWLANKA!