,

Drobne momenty

“Cieszmy się z małych rzeczy” śpiewa Sylwia Grzeszczak. I trzeba przyznać, że dobrze śpiewa dziewczyna! Ten wpis będzie o tym, jak łatwo załamujemy się małymi niepowodzeniami i jak rzadko cieszymy z mikro radości, które przecież budują nasze szczęście.

Rzecz działa się zimą 2023 roku (zawsze chciałam tak zacząć opowiadanie i proszę kolejne marzenie spełnione). Po bardzo trudnym początku roku, kiedy zaczynaliśmy funkcjonować jako 4-osobowa rodzina, uczyliśmy się właściwie żyć od nowa w innej konfiguracji, trafiłam z niemowlakiem na ponad tydzień do szpitala. Napisać, że było ciężko to nic nie napisać… po tych wszystkich przeżyciach postanowiliśmy na chwilę uciec od świata w nadziei, że to przyniesie ukojenie.

Znaleźliśmy piękny dom z apartamentami pośrodku niczego. Wyruszyliśmy. Podróż minęła zaskakująco dobrze, więc uznałam to za znak, że należy nam się ten wyjazd jak psu zupa i że będzie super. Wchodzimy do naszego apartamentu i jest bajecznie. Przytulne wnętrze, piękny widok. Bajka jednak skończyła się tak szybko jak się zaczęła. Tata przyniósł niemowlaka w foteliku i w momencie przekroczenia progu nasz niemowlak zaczął lament. Pomijam milczeniem dramatyczne próby uspokojenia dziecka. Wszystko działało przez chwilę, albo nie działało w ogóle. Po przeprowadzeniu dochodzenia, najbardziej prawdopodobne jest to, że przeszkadzał jej intensywny i bardzo specyficzny zapach rozpylony w apartamencie dla komfortu (hehe) gości. Za każdym razem kiedy wychodziliśmy z budynku dziecko się uspokajało natychmiast i zasypiało. Można stwierdzić – no spoko, to wcale nie tak źle. A kojarzycie początek tej opowieści? Rzecz działa się ZIMĄ… Kilkanaście stopni mrozu, śniegu po kolana. Nie będę wdawała się w szczegóły. Zakładaliśmy, że spędzimy tam 4 dni. Trzeciego dnia rano nie wytrzymaliśmy i po awanturze o to, że nasz 4-latek zabrał za mało klocków i nie może dokończyć swojej konstrukcji, spakowaliśmy się i wyjechaliśmy dzień wcześniej. Zmęczeni, źli, sfrustrowani…

Cisza panująca w samochodzie była tak ciężka i gęsta, że można było siekierę zawiesić. Nawet syn zrezygnował wyjątkowo z trajkotania. Siedziałam na tylnym siedzeniu zła na cały świat i analizowałam te trzy dni, myśląc o tym, jaki to był fatalny pomysł. Małż jakby słyszał moje myśli, podjął odważnie rozmowę. “A mi to się nawet podobały te krótkie wakacje.” To zdanie przerwało ciąg myśli zmierzających nieuchronnie w stronę głębokiej rozpaczy. W końcu zaczynały do mnie docierać obrazy, kiedy wszyscy w czwórkę (z niemowlakiem w chuście) tarzaliśmy się w śniegu, kiedy zjeżdżaliśmy na sankach, kiedy syn próbował jeździć po raz pierwszy na nartach i jaki był z siebie dumny, bo wiele strachu go to kosztowało. I w końcu brzęczą mi w głowie jego słowa wypowiedziane na ucho wieczorem “Mamo czuję się bezpieczniej, kiedy jestem z Tobą.”

Chyba wiecie co próbuję Wam przekazać i żeby nie zniszczyć magii drobnych momentów zbyt rozwlekłym tłumaczeniem, postawię tutaj kropkę.

Share

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *