… to Cię wyśmieje. Tak można w skrócie podsumować poprzedni weekend. 2 dni, 2 imprezy, w tym jedna u nas w domu. To się nie mogło dobrze skończyć. Zaczęło się już w okolicy środy, kiedy lista rzeczy do zrobienia puchła, a im bardziej chciałam coś z niej odhaczyć, tym bardziej córcia dawała mi znać, że ona ma zupełnie inne plany związane z moją osobą. Nastrój pod tytułem – nie zostawiaj mnie nawet na chwilę, bądź i patrz jaka jestem słodka. Oczywiście nie odhaczyliśmy wszystkiego z listy, ale najważniejsze punkty udało się zrealizować i tak dobrnęliśmy do soboty. Już mamy wychodzić ale syn postanawia, że on nigdzie nie jedzie bo właśnie wymyślił super zabawę. Uwaga – będzie jeździł autami! Po parkingu! Robi to właściwie codziennie. Wspinam się na wyżyny cierpliwości, będąc pomiędzy dosuszaniem włosów, a malowaniem rzęs. Na to wszystko nakłada się płaczący niemowlak i czerwony znak zapytania w głowie – gdzie jest ojciec tych dzieci?
Wdech i wydech, wdech i wydech, wdech i wydech. Dobra. Nowy plan.
Dosuszyłam włosy, pomalowałam rzęsy, biorę niemowlaka pod pachę, idę do starszaka. Przystawiam niemowlaka do piersi, więc przestaje płakać, a ja przyglądam się starszakowi. Bawiący się starszak pyta: Co tak na mnie patrzysz mamo? Odpowiadam: Widzę, że super się bawisz i zastanawiam się jak to zrobić, żebyśmy za 15 minut wyszli z domu. Syn odpowiada: To proste! Jak już nakarmisz Ewę, pójdziesz zrobić mi przekąskę, bo jestem strasznie głodny, a ja się w tym czasie przebiorę i jak tylko tata wyjdzie z łazienki to pojedziemy.
I już! Czasem wystarczy zapytać, żeby dostać gotowe rozwiązanie. Jak często wpadamy w pułapkę, że musimy mieć zaplanowany każdy szczegół, bo inaczej świat się zawali, stracimy poczucie kontroli i panowania nad własnym losem. Ja bardzo często. A czasem wystarczy chwilę poczekać, zastanowić się, porozmawiać z kimś kto ma inną perspektywę i rozwiązanie samo do nas przyjdzie. Albo podsunie nam je 5-letnie dziecko. Czuję, że powoli ta inwestycja zaczyna się zwracać.