Tak się złożyło, że nie obchodziłam żadnych urodzin z trójką z przodu. Na 30. urodziny miałam COVIDA, na 31. leżałam w szpitalu, na 32. byłam chwilę przed narodzinami mojej córeczki, na 33. była szansa na świętowanie ale wyszło fatalnie, no i oto 6. listopada 2024 roku nastał dzień moich 34. urodzin. Prosiłam serdecznie mojego męża, żeby nic nie mówił dzieciom, że ja naprawdę NIE chcę świętować. Zależało mi tylko na tym, żeby to był zwyczajny dzień – śniadanie, obiad, kolacja, praca, dom, klienci, rodzina, ludzi bliscy i całkiem nieznani. Prawie mi się to udało! Prawie…
Dzień faktycznie zaczął się zwyczajnie, choć czułam, że w powietrzu wisi coś magicznego. Od godziny 6:10 zdążyłam uratować dwie katastrofy – pierwsza pt.: “obudziłam się, a wcale nie chciałam” (to córa), druga pt.: “obudziłem się, ale nie zamierzam wstawać” (to syn). Pierwszą położyłam dalej spać, drugiego namówiłam drogą pokojową na rozpoczęcie dnia z uśmiechem na twarzy. Serio poczułam się jak superbohaterka.
Mniej więcej od godziny 8:15 ruszyła lawina. Lawina telefonów, wiadomości, życzeń, uścisków, pozdrowień, kwiatów! Każdego roku czekałam na to wszystko, w tym roku wyjątkowo nie miałam oczekiwań wobec tego dnia i pewnie dlatego zalało mnie całkowite wzruszenie i niewyobrażalna radość. Chyba najbardziej z rozmów i spotkań z ludźmi, których poznałam chwilę temu oraz tych z którymi nie rozmawiałam bardzo długo. A jednak zdecydowali się na telefon lub spotkanie. Poświęcili mi czas. Zatrzymali się. Znaleźli odpowiednie słowa, a więc musieli ich poszukać, musieli przypomnieć sobie jaka jest Aga, co jej w sercu gra. I trafili w 10!
Chciałam podzielić się z Wami szczególnie jednym życzeniem, jakie otrzymałam tego dnia:
“żeby nie tylko żyć marzeniami, ale również wspomnieniami”.
Zostawiam Was z tym, możecie to interpretować dowolnie <3
Ja z okazji moich urodzin życzę Wam, abyście otaczali się ludźmi, którzy będą dmuchali w Wasze skrzydła, a nie ściągali Was w dół.
Dzięki nim w moim domu pachnie teraz jak w kwiaciarni :))