Życie mnie oszukało… kolejny raz

Oszukali mnie! Nie wiadomo tak do końca kto i kiedy, może gdzieś to usłyszałam, może przeczytałam, a może sama to sobie wymyśliłam… tego nie wiadomo, wiadomo, że oszukali i to co najmniej 2 razy. 

“Najgorsze są pierwsze trzy miesiące.”, a potem co rusz kolejne kłamstwo – najgorsze jest pierwsze pół roku, najgorzej zanim zęby nie wyjdą, najgorzej to, najgorzej tamto ale pozniej to juz z gorki. To raczej były nieudolne próby wybrnięcia z tego pierwszego oszukaństwa.

Pierwsze trzy miesiące życia mojego pierworodnego to była bardziej walka o przetrwanie niż życie. Po tych pierwszych trzech miesiącach ja dopiero zbierałam się z ziemi po tym jak dostałam solidnie w łeb. Po pierwsze, w życiu nie myślałam że można tyle płakać, a jestem typem dość ckliwym. Nawet jak na moje standardy baby blues, który u mnie trwał znacznie dłużej niż podawały internety, był sporą przesadą, istnym tsunami łez, przekraczającym wszelkie oczekiwania. Po drugie, nawet w najśmielszych snach nie byłam w stanie wyobrazić sobie bezmiaru lęku, jaki czułam. I znowu, teoretycznie już wszystko napisano na temat różnych dolegliwości okresu noworodkowo-niemowlęcego i ja to naturalnie wszystko przeczytalam. Ale okazało się że to mi nie wystarczyło, żeby bać się mniej. Później przyszła przeogromna fala samotności i tak w ekspresowym tempie minął rok. Te pierwsze trzy miesiące to był czas kiedy zdałam sobie sprawę, że łatwo to już było. Może stąd przekonanie, że ten czas jest najgorszy. 

“Przy drugim dziecku jest już łatwiej.” Całkiem być może ale znowu nie u mnie. Wrodzona ciekawość pcha mnie w kierunku sprawdzenia jakby było przy trzecim ale mój mąż reaguje dziwną nerwowością na takie spekulacje, więc je szybciutko porzucam. No więc moje drugie dziecko to zupełnie inna historia. Absolutnie nic co sprawdziło się u pierworodnego, już od samego początku nie działało u drugorodnej (nie mam pojęcia czy tak się pisze). Ziemia całkowicie nieznana, do odkrycia zupełnie na nowo. Czułam się jakbym ponownie była matką pierwszego dziecka. Także jestem daleka od stwierdzenia, że przy drugim dziecku jest łatwiej. Pod wieloma względami jest niestety trudniej. Mimo, że od urodzenia córki minęło sporo czasu ja nadal nie wiem jak rozciągnąć i podzielić czas między dwójkę. Nie wiem kogo najpierw ratować, kiedy oboje płaczą, bo każde przeżywa swój mały-wielki dramat. I z całą pewnością nie mam absolutnie najmniejszego pojęcia JAK ogarnąć jeszcze więcej prania. Cały czas poszukuję odpowiedzi. Wszelkie sugestie mile widziane.

Share

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *